piątek, 18 marca 2016

Pewnego Dnia - Recenzja!

Pewnego Dnia... Pewna dziewczyna postanowiła dzielić się z kimś (oprócz z nim) swoimi przemyśleniami. Postanowiła założyć bloga (o tego), nazywając go Niby Nikt (i siebie przy okazji też). Tym oto sposobem, drogi czytelniku, znalazłeś się własnie tutaj! *Możesz również znaleźć się o tutaj i zostawić lajkacza*

A dzisiaj ta pewna osóbka chciałaby napisać Wam o "Pewnego Dnia".
Ale najpierw! Jeśli jeszcze nie czytaliście mojej recenzji "Każdego Dnia" to klik tutaj!

Pewnego Dnia - David Levithan
II tom "Każdego Dnia"


Dla małego przypomnienia. Mamy A i Rhiannon.
Nie wiem czy Wam pisałam, ale KD (Każdego Dnia - będę używać skrótów) jest przedstawione z perspektywy A.
Możliwe że się już domyślacie - albo że słyszeliście.
PD (Pewnego Dnia) jest przedstawiane z perspektywy Rhiannon.

Ogółem rzecz biorąc, na tym mogłaby się kończyć ta "recenzja", no bo po co miałabym pisać znowu o tym samym, prawda?
A jednak nie.
Bo chcę Wam napisać, że to jednak coś więcej niż zamiana narratora.

Troszeczkę zdenerwowało, ale i zaskoczyło mnie to, że pisze że jest to kontynuacja KD. Oczywiście każdy może uważać jak chce, jednak przecież to ta sama historia. No i po części też tak uważam, ale po części nie.
W pewnym momencie (konkretnie to pod koniec książki) zdajesz sobie sprawę, że to ty możesz - chociaż w jakimś małym kawałku - wybrać sobie zakończenie, dwóch książek za jednym razem.

I teraz tak naprawdę poczujesz słodkie uczucie znajomości z A. Możliwe że już go znasz, ale nie wiem czy wszyscy wyobrażacie sobie to tak, jak było.
No bo niby super fajnie, byłbyś miły i w ogóle, ale jednak pomyśl.
A raczej przeczytaj. Wtedy ten słodko-gorzki smak dotrze do ciebie. 
Ona to naprawdę ciężko znosiła i z wielu rzeczy musiała rezygnować [Rhiannon] żeby móc spotykać się z A.
Nawet nie jestem pewna czy ja bym dała radę wyrzec się, pozbyć tylu rzeczy i tyle razy nakłamać dla kogoś, kto możliwe nawet nie istnieje.

To będzie krótka recenzja, ale chciałabym, żebyście tylko pomyśleli przy niej.
Jestem ciekawa, czy ktoś z Was, mógłby poświęcić tyle ile Rhiannon, dla tak niepewnej i na wpół realnej przyjaźni, a potem miłości z A.
Potrafilibyście?
Ja szczerze wątpię, czy bym umiała. 

1 komentarz: