niedziela, 27 grudnia 2015

Czerwona Królowa - Recenzja

Czerwona Królowa - Victoria Aveyard
Książka... Niczym życie. Właśnie ją skończyłam. Nie płakałam na koniec. Jakimś cudem. Ale w trakcie - owszem.
Niesamowita, porywające opowieść. Wydaje się grubsza, jednak po jej przeczytaniu wciąż masz niedosyt. Wciąga Cię dogłębnie, masz wrażenie że jesteś kimś innym. Że jesteś Mare Barrow. Że jesteś Czerwonym, Srebrnym. Że jesteś którymś z nich.

A o co chodzi? O czym to?

O kraju, w którym ludzie są podzieleni na lepszych i słabszych, ważniejszych i tych nie. Na Srebrnych i Czerwonych.
Czerwoni, to ci, którzy mają krew czerwoną.
Srebrni mają srebrną krew, magiczne uzdolnienia.

Mare Molly Barrow to dziewczyna która mieszka w Palach - wiosce Czerwonych.
Razem ze swoim przyjacielem Kilornem kradną, by przeżyła ich rodzina i oni sami. Postacie są... hmmm.... interesującą. Mare jest pierwszą główną bohaterką, którą lubię. Kilorn jest inny. Od początku średnio za nim przepadałam, chociaż momentami uwielbiałam. Do teraz nie wiem jakie mam o nim zdanie.
W wieku 18 lat Mare ma zostać wzięta do wojska, jak każdy Czerwony obywatel Norty. Jej przyjaciel i siostra nie, gdyż jako uczniowie-pracownicy, są zwolnieni z tego obowiązku. Dlatego praca tam, jest jeszcze ważniejsza niż w tych czasach. 
Jej trzech braci jest już w wojsku. Shade, Bree i Tramy. To strasznie mnie wzruszyło, ta miłość rodzeństwa. Wszystko jest przedstawione realistycznie, sama mam rodzeństwo i czułam wszystkie uczucia.
Pewnej nocy dowiaduje się, że pracodawca Kilorna zmarł i on też idzie do wojska.
No i postanawia coś z tym zrobić. Niby typowe. Kiedy się dowiesz, co zaczęła robić, zmienisz zdanie.
Nie wiem czy powinnam Wam opowiadać o tym dalej... Boję się że coś zespoileruję. 

Momentami miałam wrażenie że przypomina mi Rywalki. Choć to tylko momentami. Jeśli przeczytaliście, przypuszczam że wiecie o co mi chodzi. 
Przed chwilą znalazłam recenzję i zauważyłam że dziewczyna pisze "Powieść przypomina mi wiele innych książek, m.in. oczywiście "Igrzyska Śmierci", "Rywalki", "Szklany tron", "Niezgodna", "Cień i kość", "Czas Żniw" i jeszcze wiele, wiele innych." i szczerze się z nią nie zgadzam. Ten motyw... Jednak opowiem dalej.

Załatwiła sobie i Kilornowi "przemytkę" (że się tak wyrażę). Niestety kosztuje ona mnóstwo kasy i - jak stwierdza bohaterka - nie dałaby rady nakradnąć tyle przez cały miesiąc. Szczerze, nie dziwię się temu.

Wpada na pomysł, żeby zabrać się z siostrą do miasta Srebrnych, gdzie młoda pracuje jako szwaczka. Wyszywa piękne zdobienia, za co wszyscy ją chwalą, a Mare żyje w jej cieniu. Motyw powraca przez cały tom.
Niestety, na miejscu dowiadują się o Szkarłatnej Gwardii, nie zdążają nic ukraść i wybucha ogromne zamieszanie związane z atakiem Gwardii na stolicę. 
Srebrni i tak panujący nad Czerwonymi, poniżają, niszczą i obwiniają ich jeszcze bardziej. Oczywiście ich usposobnienie do nich i uzdolnienia sa wykorzystywane na każdym kroku.
Gisa, jest młoda, ale decyduje się pomóc siostrze, próbując coś ukraść. Przyłapana dziewczyna wraca do domu ze zmiażdzoną ręką, a siostra ucieka.

Okrada gości wychodzących z gospody, aż przyłapuję ją chłopak. Okazuje się że ma na imię Cal i załatwia jej pracę na dworze królewskim. Kolejny chłopak? Niekoniecznie.
A dlaczego to takie ważne? Bo tam dowiaduje się, że jest Srebrną i Czerwoną zarazem. Dowiaduje się o mocy, jakiej nie ma żaden ze Srebrnych, a ona nawet nie marzyła. 

No a dalej faktycznie nic nie zdradzę. Motyw jej mocy mnie tak zaskoczył...
I ten styl pisania. Ogólnie nie lubię opisów przyrody etc. Tutaj, te fragmenty nie były nudne, wręcz to na nich mi głównie zależało. 
A zakończenie... To nie jest zwykła książka, bajka. Tutaj nie ma księżniczki jak Kopciuszek, ani księcia takiego jak w baśni. Tutaj nie kończy się jak tam.

Szczerze nie potrafię nawet wskazać mojej ulubionej postaci, ulubionego momentu. Książka wstrząsnęła mną tak bardzo, że już nie rozróżniam kto jest tym dobrym, kto złym, kogo powinnam lubić, kogo lubię. Myślę że zrozumiecie moje... Niezdecydowanie (?) kiedy przeczytacie.

Podsumowując:
Wątpię żeby ktoś z Was ogarnął co Wam próbuję przekazać, jakie są moje odczucia i o czym jest tak naprawdę ta książka. Ale jeśli potraficie, uwierzcie mi na słowo.
Ona jest cudowna i w 100% warta przeczytania!

A! I nie przejmujcie się 483 stronami bo mijają w mgnieniu oka :')


Napisz do mnie! nibyjednaknikt@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz